Szczęśliwe zakończenie?
Aro patrzył na mnie z nadzieją... I co ja mam zrobić? Planowałam to już od bardzo dawna, ale nie wiedziałam że tak trudno będzie mi to wypowiedzieć:
- Tak Aro, dołączę do twojej straży... - dobrze nie wypowiedziałam tych słów a już doszły mnie pełne przerażenia i niedowierzania głosy Cullenów. Nie mogli w to uwierzyć.
- Bello, co ty mówisz? Jak możesz? Przecież mieliśmy być na zawsze razem! Ty, ja, Renesmee i reszta rodziny! Nie możesz nas teraz zostawić! - Edward był wkurzony, nie mógł w to uwierzyć. Spojrzałam na Renesmee, zobaczyłam w jej oczach nadzieje. Nadzieje na to że jednak jej nie zostawię. Była taka malutka a już tyle rozumiała... Ponownie spojrzałam na Edwarda.
- Nie możesz mi rozkazywać! To moja decyzja. - Byłam zdecydowanie lepszą aktorką niż jako człowiek, we wszystko mi uwierzyli.
- Dziecko, czy ty wiesz co mówisz? Przecież chciałaś być taka jak my, nie chciałaś zabijać ludzi, być potworem. W Volterze będziesz musiała to robić. Jest jeszcze twój mąż i córka... chciałaś żyć z nimi wiecznie, co nie będzie możliwe jak odejdziesz. - Carlisle próbował mnie jeszcze jakoś przekonać, nie uda mu się to. Byłam zdecydowana.
- Wiem dokładnie co mówię, chce do nich dołączyć. Żyć jak oni.
- Później nie będziesz mogła wrócić. Oni ci na to nie pozwolą.
- Wiem i nie zmienię swojej decyzji. Przykro mi. - mówiłam chłodno, patrząc mu w oczy.
Aro, postanowił to wszystko przerwać w obawie że zrezygnuje:
- Pozwólcie że z naszym nowym nabytkiem udamy się do nas. Pamiętajcie że nie zabraknie miejsca również dla was.
Mówiąc to wszyscy zaczęli biec w stronę Volterry. Ja rzuciłam im ostatnie spojrzenie i pobiegłam za nimi...
We Włoszech mieszkam już pięćdziesiąt lat. Aro nauczył mnie walczyć. Polowałam na ludzi. Jeździłam na co ważniejsze misje. Nie tak wyobrażałam sobie moje życie, teraz nie miało najmniejszego sensu. Wszyscy Cullenowie nie utrzymywali ze mną kontaktów oprócz Carlisle który raz na jakiś czas wysyłam mi list w którym opowiadał co się u nich dzieje. Myślałam że oni będą żyć wiecznie ale się myliłam.
Już jutro będzie kolejna bitwa. Zabijemy Rumunów. Siedziałam u siebie w pokoju i trzymałam w ręce list. Carlisle wysłał mi go rok temu. Od tego czasu nic od niego nie dostałam. Nie przeczytałam go od razu bo miałam jakieś dziwne przeczucie... Ze wydarzyło się coś złego. Otworzyłam list i zaczęłam czytać:
Droga Bello
Ten list jest moim ostatnim... Po twoim odejściu wszyscy się załamali, nawet po upływie tylu lat nikt nie jest w stanie się z tym pogodzić. Najgorzej było z Edwardem i Nessie. Edward do nikogo się nie odzywał - siedział tylko w swoim pokoju. Wychodził z niego tylko na czas polowań. Twoja córeczka wyrosła na piękną kobietę, ale nigdy się nie uśmiechnęła. Przez cały czas chodziła smutna. Nie dawno z znienacka odwiedzili nas Rumunowie. Nie byli przyjaźnie nastawieni. Zaatakowali nas cała rodzina zginęła, oprócz mnie - ale już niedługo. Cudem udało mi się przeżyć. Mam nadzieje że czytając to jesteś choć trochę smutna, że choć trochę za nami tęsknisz. Życzę ci wspaniałego życia - z twoją nową rodziną. Bądź szczęśliwa.
Carlisle.
Nie mogłam uwierzyć w to co czytam... Cullenowie nie żyją? Oni po moim odejściu mieli być szczęśliwi. Nie mieli cierpieć. Mieli z czasem się z tym pogodzić i żyć dalej wieść szczęśliwe życie - beze mnie.
- Bella to już, zbieraj się. - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Felix'a.
Czas na wojnę. Moją ostatnią...
Otworzyłam oczy znajdowałam się na jakieś polanie. W oddali zobaczyłam Jego. Podbiegłam do niego w jego twarzy było coś dziwnego... Nie zważając na to przytuliłam się do niego z całej siły. Był miękki... I ciepły, ale nie tak jak wampir tylko jak...
Spojrzałam na niego... jego oczy były zielone... piękne. Wpatrywał się we mnie w osłupieniu. Spostrzegłam że na polanie była cała moja rodzina... była rodzina.
- Dlaczego to zrobiłaś? Miałaś szanse wygrać, a dałaś się zabić. Dlaczego? - Jego głos był smutny... Było w nim tyle cierpienia!
- Nie mogłam żyć w świecie w którym nie ma was!
- Przecież nas zostawiłaś, wybrałaś ich! - wypomniał mi. Cullenowie wpatrywali się we mnie nieufnie. Ale nie przejmowałam się tym.
- Nie rozumiesz! Ja to zrobiłam dla was! - chciał mi przerwać ale uciszyłam go gestem dłoni. - Kocham was! Nie mieliśmy szans wygrać! Dołączyłam do nich bo wiedziałam że wtedy dadzą wam spokój! Przez cały czas myślałam o was. Zastanawiałam się co robicie, czy jesteście szczęśliwi. Miałam nadzieje że ułożycie sobie życie. Że tylko ja będę cierpieć! Nie spodziewałam się ataku Rumunów!
- Nie wierzyłaś w nas. Gdybyśmy się postarali to może byśmy wygrali. A ty poddałaś się bez walki. - po raz pierwszy głos zabrał Rosalie. Spojrzałam na nią była piękna jak zawsze. Miała fiołkowe oczy.
- Przepraszam was! Możecie mi nie wybaczyć ale pomiatajcie ja to zrobiłam dla was.
- Nie mamy ci czego wybaczać. Jesteśmy rodziną, pamiętaj o tym.- powiedział Carlisle.
- Cieszę się że wszystko się ułożyło. Przynajmniej po śmierci możemy być szczęśliwi. - Edward przytulił mnie czule.
Pozostało mi tylko mieć nadzieje że przynajmniej tutaj Cullenowie będą mogli wieść szczęśliwe życie.
The End
__________________________
Kolejna smutna historia tym razem kończąca się happy endem :D
Dziękuje Ąsi Dabkowskiej za komentowanie bloga i polecenie super blogów :))
Do następnego rozdziału Maggie Madellajn :**
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Popłakałam się bardzo czytająć go,choć dziś są moje urodziny czytając twój rozdział płakałam jak bobr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności co będzie w dalszych twoich opowiadaniach sa świetne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuń